Ogień piorunuje Grom

Ogień piorunuje Grom

Dnia 1 maja na stadionie w Brwinowie odbyło się spotkanie pomiędzy Ogniem Brwinów, a Grom Prace Małe. Mimo, że tego dnia obchodzono święto pracy, to w Ogniu cały sztab, personel medyczny i zawodnicy byli od rana na nogach, bo mecz miał się rozpocząć o godzinie 11.00.
Paru zawodników wyjechało na słynną "majówkę", by z dala od naszych ligowych problemów cieszyć się piękną pogodą, kobietami i sportową dietą, jaką niewątpliwie jest grillowanie pod gołym niebem. A tu taki psikus. Niebo było pochmurne i od czasu do czasu padał mały deszcz. Ci z kibiców, którzy wybrali oglądanie naszej piłki na pewno się nie zawiedli!
Kadra była nieco okrojona, więc trener naszej drużyny musiał podjąć kilka trudnych decyzji, jak ustawić zawodników, których miał tego dnia do dyspozycji, by wygrać z Gromem. Naszym zdaniem udało mu się poukładać te puzzle na tyle dobrze, by byc zadowolonym z gry i wyniku zespołu.

Na naszym stadionie ponownie pojawił się obserwator, więc arbiter główny miał kolejną motywację, aby zabrać ze sobą z domu dobrą formę i gwizdać na przyzwoitym "b klasowym" poziomie. Punktualnie o godzinie 11.00 obie drużyny rozpoczęły walkę o być albo nie być w dolnej części tabeli.

Zespół z Brwinowa nie wszedł najlepiej w ten mecz, bo już w pierwszych minutach napastnik Gromu dostał wymarzony prezent od naszego stopera! Na szczęście nie o takich prezentach marzą w zespole Gromu, więc nie został przyjęty i napadzior zaprzepaścił swoją - jak się później okazało - najlepszą szansę na strzelenie nam gola. Huknął z kilku metrów wysoko nad bramką i wysłał naszego goalkeepera w długą podróż po piłkę.
W następnych minutach nasi zawodnicy zdołali się otrząsnąć i powoli zaczęli wprowadzać swoje założenia taktyczne w życie. Jednym z takich założeń było zagrać na zero z tyłu - co przy niemal totalnie zaburzonej formacji defensywnej pozostawało trudnym wyzwaniem dla całej drużyny. Bramkarz nie był naszym etatowym bramkarzem, stoper nie był stoperem, defensywny pomocnik (który debiutował w Ogniu!) także nie grał na swojej nominalnej pozycji. Mimo tego, że w pierwszej połowie Grom potrafił przycisnąć i wykreować sobie groźne sytuacje, to nie udało im się sprawić, by piłka minęła linię bramkową. Dwa razy byli bliscy szczęścia, ale za pierwszym razem obrońca ZIELIŃSKI wybił piłkę głową niemal z linii bramkowej, a za drugim razem bramkarz REDLIŃSKI, zmylony rykoszetem wyciągnął się jak struna i opuszkami palców sparował piłkę na rzut rożny.
Nasi zawodnicy potrafili jednak zagrać dobrze nie tylko z tyłu, ale także z przodu. Sporo wiatru dał nam GIZIŃSKI, który raz po raz, niczym fala tsunami wjeżdżał bez kompleksów w szeregi rywali. Jego rajd, w którym minął kilku obrońców Gromu oraz bramkarza, a potem strzelił na pustą bramkę trafiając w słupek przeszedłby do historii futbolu, jako najbardziej zmarnowana szansa, ale jak się później okazało i ten 'rekord' udało nam się pobić.
Jeszcze w pierwszej połowie dwa kapitalne rajdy przeprowadził KASPRZAK. Oba niemal bliźniaczo podobne, bo dwukrotnie wykładał piłkę kolegom z zespołu. Za pierwszym razem na pustą bramkę trafił CHRÓSTOWSKI, a za drugim razem nogę dołożył KRAJEWSKI i było 2:0 do przerwy dla gospodarzy.

Druga połowa, to dość wyrównane widowisko z tą różnicą, że zespół Ognia dochodził do znacznie klarowniejszych sytuacji. Wspaniała długa piłka, która może stać się symbolem gry naszego zespołu, została posłana na KRAJEWSKIEGO. Ten popędził sam na sam z bramkarzem, a kiedy miał okazję okrasić swój występ drugą bramką, to wybrał najgorsze z możliwych rozwiązań i podjął próbę lobowania bramkarza. Niestety przelobował także bramkę o kilka dobrych metrów. W samej końcówce dał o sobie znać obrońcom Gromu KASPRZAK. Po raz trzeci - jakby kopiując swoje wcześniejsze dwa rajdy - wszedł w drybling z obrońcami, minął i w pełnym biegu i wyszedł sam na sam z bramkarzem. Tym razem zamiast podać CHRÓSTOWSKIEMU, który strzeliłby na pustą bramkę, postanowił minąć bramkarza, a ten wyciął naszego rozpędzonego zawodnika równo z trawą. Sędzia wskazał na wapno i do karnego podszedł sam poszkodowany. Niestety intencje naszego zawodnika okazały się łatwą zagadką dla bramkarza Gromu i obronił ten nie najlepiej wykonany rzut karny.
Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla ekipy z Brwinowa. Przede wszystkim cieszy nas forma defensywy, która jak na razie spisuje się dużo lepiej niż w poprzedniej fazie rozgrywek. Widać, że nie odpuszczają i nie dają się minąć, jeden asekuruje drugiego i walczą o każdą piłkę. Z przodu nie tracimy wiele na jakości pomimo braku paru kluczowych zawodników i potrafimy wykreować w każdym meczu kilka dogodnych sytuacji do strzelenia bramki. Często zawodzi nas skuteczność, a niestety czasem też egoizm, z którego mam nadzieję trener wyleczy zespół na dobre. Ogień ma szansę stać się solidnym zespołem o żelaznym kolektywie. Jest potencjał, by nawet przeistoczyć się w małą maszynkę do wygrywania meczy - a wciąż stać ten zespół na więcej, bo wciąż są w nim pokłady, z których można czerpać wiele dobrego! Póki co wszystko idzie w dobrym kierunku, a kibice, zarząd i zawodnicy są zadowoleni ze zmian, jakie nastąpiły tej zimy. Mamy nadzieję, że w kolejnym ligowym meczu naszym zawodnikom również nie zabraknie ambicji i walki o każde źdźbło trawy w batalii o ligowe punkty i wybiegają na placu boju kolejne trzy punkty.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości