OGRAĆ COCO – CAŁKIEM SPOKO.

OGRAĆ COCO – CAŁKIEM SPOKO.

Ostatni dzień lutego, sobota, godzina 11:00. Temperatura niewysoka, ale każdy prawdziwy kibic Ognia wiedział, że o tej porze trzeba być na boisku treningowym przy Żwirowej. Do Brwinowa zawitało bowiem słynne Coco Jambo Warszawa.

Z tym rywalem mierzyliśmy się już pół roku temu, wtedy bez większych problemów wygraliśmy bardzo wysoko. Jednak drużyna, która odwiedziła nas tym razem nie miała wiele wspólnego z tymi grającymi radosny, a przy tym bardzo słaby futbol chłopakami. Coco Jambo przez pół roku ogromnie zmodyfikowało kadrę, poukładało grę i zamieniło się w solidny (na B-klasowe warunki) zespół. Dlatego nie zdziwią nas kolejne zdobywane przez nich punkty w następnych meczach.

Niestety dla Coco, solidna B-klasowa drużyna to w tej chwili za mało, żeby ugasić nasz Ogień, dlatego właśnie torby popularnych „kokosów” w drodze powrotnej były cięższe o 5 bramek.
 

Pierwsza połowa meczu nie wskazywała na tak wysoki wynik. Coco miało przewagę w posiadaniu piłki, nie stwarzając przy tym praktycznie groźnych sytuacji podbramkowych. Ogień był bardziej konkretny w swoich poczynaniach i w pierwszej połowie doszedł do kilku świetnych sytuacji, które popisowo marnował jednak przede wszystkim CHRÓSTOWSKI. Czekając, aż nieskuteczność w ataku minie Ogień skupił się na tym, by gola nie stracić i kierowana przez FRĄCA obrona z tego zadania wywiązała się doskonale. Jedyne dwa groźne strzały z dystansu znakomicie obronił STRZAŁKOWSKI, dla którego był to bardzo dobry mecz (nasi statystycy nie znaleźli w kronikach ostatniego spotkania, w którym popularny „Strzała” zachował czyste konto).
 

Na drugą połowę Ogień wyszedł bardziej zmotywowany i skupiony, co przyniosło natychmiastowy efekt – Chróstowski posłał podanie w tempo do KRAJEWSKIEGO, który świetnie zabrał się z piłką i pewnie pokonał bramkarza gości.
Kilka minut później rajd przeprowadził KASPRZAK, dograł w pole karne, a tam znów znalazł się Krajewski, który tym razem z dużą pomocą szczęścia wepchnął piłkę do bramki. Co do asystenta - w tej akcji oraz w kilku następnych był on klasą sam dla siebie.
Podirytowane Coco Jambo, które ostatnio przyzwyczaiło się do lepszych wyników, rzuciło się do odrabiania strat, co Ogień skrzętnie wykorzystał. Około 65 minuty Kasprzak leciutkim strzałem przy słupku z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce.
Chwilę później było już 4-0. Z rzutu rożnego dośrodkował Chróstowski a piłka spadła pod nogi rezerwowego w tym meczu ŻURAWSKIEGO, który popisał się refleksem oddając szybki, chytry strzał.
W szeregi Kokosów wdarła się frustracja i zaczęło dochodzić do ostrych zagrań i wielu dyskusji. Ofiarą największej z nich padł sędzia (który rzeczywiście tego dnia nie był w najlepszej formie). Już jeden z gości wyjmował nawet gaz pieprzowy, ale sytuację udało się załagodzić.
Odpowiedź na te wydarzenia była najlepsza z możliwych - akcja w stylu KOZACZUKA i 5-0. Pomocnik płaskim strzałem z ostrego kąta pokonał bramkarza.
Po meczu uściski dłoni i zjazd do szatni, gdzie świętowaliśmy zwycięstwo i urodziny Kasprzaka.
 

A podsumowując mecz: Pomimo wyniku najbardziej martwić powinna... skuteczność. Dotyczy się to przede wszystkim naszego snajpera, ale i inni marnowali sytuacji na potęgę. Najbardziej cieszy natomiast 0 z tyłu, kto wie czy powtórzymy taki wyczyn jeszcze w tym sezonie...

Może i Coco zrobiło postępy, ale i my gramy coraz lepiej. Atmosfera w drużynie jest bardzo dobra, przychodzą nowi ludzie i na każdej pozycji zaczyna być rywalizacja. Stanowimy mieszankę doświadczenia (także wyniesionego z wyższych lig) i młodości i coraz lepiej rozumiemy się na boisku. Być może w końcu także wyniki w lidze zaczną to odzwierciedlać... Po ostatnich sparingach można być nieco bardziej optymistycznym...

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości